Czego nauczyłam się grając w My Marriott Hotel

2011-11-05, 16:24:20

Jeśli jeszcze o tym nie wiesz, to informuję, że Marriott 7 czerwca, zaprezentował nową, imponującą grę na Facebooku o nazwie My Marriott Hotel. W zapowiadanej jako stylowa gra - Farmville, gracze otwierają i prowadzą hotelową kuchnię zatrudniając pracowników, zakupują sprzęt i narażają się na wściekłość dyrektora naczelnego. (Więcej można przeczytać w komunikacie prasowym). Prawdopodobnie firma prowadzi prace na pięcioma innymi obszarami hotelowej działalności adaptowanymi do potrzeb gry.

Tak, to naprawdę Marriott. Byłam tak samo zaskoczona, jak wy! Od jednej z najmodniejszych firm oczekujemy zazwyczaj, że jako pierwsza czymś nas zaskoczy, więc kiedy przeczytałam o tym, natychmiast weszłam na Facebooka, aby to sprawdzić. I naprawdę jestem pod wrażeniem! Grafika jest wspaniała, a gra jest bardzo intuicyjna. Jest oczywiście kilka rzeczy, które mogłyby być łatwiejsze, takie jak na przykład rozmieszczanie współpracowników przy swoich piecykach. Nie jestem zawziętym graczem, nie będę więc udawać, że potrafię dokonać całościowej i szczegółowej analizy gry pod tym kątem, ale powiem jedno - nie mogę przestać grać w tę grę. Choć starałam się.##

Kiedy zaczynasz, masz do dyspozycji jednego szefa kuchni, jeden piecyk i składniki do przygotowania kilku potraw. Przygotowujesz i sprzedajesz potrawy w celu zarobienia pieniędzy i uzyskania statusu, które będzie można z kolei wykorzystać do zakupu większej ilości składników, zatrudnienia dodatkowych pracowników i nabycia dodatkowych urządzeń. Jest też dyrektor naczelny pojawiający się w rogu, który albo cię chwali, albo tak jak w moim przypadku udziela graczowi porad w rodzaju: „Witaj, gotujesz o wiele za wolno" OK, mój dyrektor nie powiedział mi o tym wprost, ale jego zmarszczone  brwi były wystarczająco wymowne, aby wywołać u mnie stres. Kiedy zaczęły wpływać bony na posiłki a klienci zaczęli zwracać zamówione dania, to naprawdę zaczęłam się denerwować.

A może tylko taka już jestem.
Krzyczałam do monitora i masowałam palce, w które łapały mnie skurcze, aż do późnej nocy i bardzo starałam się, aby zrealizować wszystkie bony. Faktyczne odzywki:
„Diego, wiem że możesz przygotować to szybciej.”
„A kogo to obchodzi, że to jest tylko trzygwiazdkowe danie – spójrz na te bony!”
„To Sałatka Cezar, Thomas, a nie jakieś dzieło sztuki.”

No cóż, dla hotelarskiego nałogowca, ten rodzaj przygotowywania posiłków może się równać tylko z obsłużeniem potrójnej kolejki w obiadowej godzinie szczytu, co jak mam nadzieję nigdy więcej już się nie powtórzy. Z pewnością jednak zagram ponownie w My Marriott Hotel, zmienię tylko parametry na poziom 4.

Pięć najważniejszych lekcji wyniesionych z gry My Marriott Hotel

1. Skumulowanie zbyt wielu obowiązków i zadań w jednym czasie powoduje, że wszyscy na tym cierpią. Najlepsza szefowa mojej kuchni, Anya, była w stanie potroić tempo przygotowywania i wydawania posiłków, tak jak wszyscy w mojej kuchni. W rezultacie, kiedy zaczęły spływać bony, zawaliłam ją robotą. Co się stało? Anya zaczęła przygotowywać dania o coraz gorszej jakości, a wydane porcje zaczęły wracać do kuchni. Prawdopodobnie powinnam wydać trochę pieniędzy, aby zatrudnić kogoś jeszcze.

2. W pewnym momencie, żadne szkolenie na świecie nie jest w stanie zahamować spowolnienia działań. Musiałam zwolnić swoją szefową, Sarah, bo była cholernie powolna, nawet po dwóch sesjach szkoleniowych (co muszę dodać, kosztowało mnie pokaźną sumkę). Wiem kiedy wyeliminować straty i jechać dalej.

3. Liczy się dobre wyposażenie. Kiedy wymieniłam przestarzałe piecyki w kuchni na nowocześniejsze – niezbyt tanie posunięcie - moi kucharze byli w stanie produkować potrawy lepszej jakości w krótszym czasie. Wynika z tego taka lekcja, że wymiana sprzętu na nowocześniejszy, nawet wtedy, gdy aktualny sprzęt działa poprawnie, można spowodować znaczne zmiany na lepsze.

4. Czasami dobrym pomysłem jest zignorowanie swojego szefa. Kiedy po raz pierwszy zaczęłam grać, mój dyrektor naczelny zasugerował, że sześciogwiazdkowe danie (w skali do 10) może nie być wystarczająco wysokiej jakości, aby je podać.. Jednak za każdym razem, kiedy powtórnie je przygotowywałam traciło gwiazdki. Gdybym nie zastosowała się do tej rady i skoncentrowała się na przygotowaniu coraz większej ilości dań, w coraz krótszym czasie to zarobiłabym wystarczającą ilość pieniędzy na zakup następnym razem wyższej jakości składników.

Nigdy nie wiadomo skąd biorą się innowacyjne działania. Jak już wspomniałam, byłam zaskoczona tym, że Marriott dokonał tak śmiałego posunięcia, ponieważ jest on zazwyczaj bardziej konserwatywny. W rzeczywistości, oglądałam specjalną audycję w PBS (Public Broadcasting Service), w której Bill Marriott wspomniał, że jego filozofia polegała na tym, że pozwalał robić coś innym, a następnie sam się za to zabierał i robił to dużo lepiej. W tym przypadku, przynajmniej o ile mi wiadomo, Marriott zrobiła samodzielnie coś innego jako pierwszy i zrobił to znakomicie. Nie będę już więcej lekceważyć zdolności konserwatywnej kultury do kreatywności.

Susan Deluzain Barry



www.hotelinfo24.pl