Hotel Kazimierz: Konserwator w konflikcie interesów

2007-08-20, 11:11:06

Zgodę na budowę hotelu w Kazimierzu Dolnym wydała Wojewódzki konserwator zabytków Halina Landecka. Tymczasem jednym z podwykonawców wynajętych przez inwestora była firma należąca do jej męża.   

Hotel Król Kazimierz został otwarty kilka miesięcy temu. Stanął w miejscu zabytkowego XVII-wiecznego spichlerza zbożowego, kupionego przez spółkę Alliance Holding. Czterogwiazdkowy hotel był jedną z większych inwestycji w Kazimierzu Dolnym w ostatnich latach. Zdaniem części mieszkańców Kazimierza budynek kompletnie nie pasuje do architektury miasta. Jednym z krytyków jest Jerzy Żurawski, który do 1993 roku był miejskim konserwatorem zabytków w Kazimierzu Dolnym (urząd ten zlikwidowano w połowie lat 90.). Kiedy dowiedział się, że inwestor chce w miejscu spichlerza postawić hotel, zaczął interweniować u wojewódzkiego konserwatora zabytków. Chciał wpisania spichlerza do rejestru zabytków, aby zachować jak najwięcej jego pierwotnych detali, jednak tak się nie stało. Ostrzegał również konserwatora zabytków, iż budynek hotelu będzie się kłócił z architekturą miasta.

W lipcu 2005 roku Halina Landecka zatwierdziła projekt budowy hotelu. Zrobiła to jednak bez porozumienia z komisją konserwatorską, której opinii zasięga się zazwyczaj przy budowach na taką skalę. Dorota Szczuka, była pracownica urzędu konserwatora zabytków w Lublinie, która prowadziła prace przy inwestycji: - Pani Landecka zastrzegła sobie wyłączność na podejmowanie decyzji w sprawie hotelu. Ani razu nie uczestniczyłam w spotkaniach z inwestorem. Zgłaszałam swoje uwagi do projektu, ale nie były uwzględniane.

Halina Landecka odpiera zarzuty twierdząc, że koncepcje budowy hotelu były wielokrotnie omawiane w urzędzie.

Hotel został ostatecznie wybudowany. - W miejscu pięknego zabytku powstała atrapa spichlerza, z dołączoną do niej ogromną przybudówką, której wcześniej nie było. Wszystko odbyło się wbrew zasadom etyki konserwatorskiej - uważa Żurawski. Jego zdaniem przybudówka powinna być oddzielona od atrapy spichlerza, a nie stanowić jeden budynek.

Teraz na powierzchnię wychodzą nowe fakty związane z budową hotelu. Firma telekomunikacyjna, której prezesem jest mąż Haliny Landeckiej, była jednym z podwykonawców zatrudnionych przez inwestora. Landecka zaprzecza jednak, by miało to jakikolwiek wpływ na wydawane przez nią decyzje. - Nie ma tutaj żadnego konfliktu interesów, mąż pracuje dla szeregu instytucji. Decyzje w sprawie zatwierdzenia projektu budowy hotelu zostały wydane wcześniej, przed zleceniem dla firmy mojego męża - tłumaczy konserwator.

Sprawie obiecało zbadać Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, któremu podlega urząd konserwatora zabytków.

Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin – 16.08.2007 r.



www.hotelinfo24.pl