Wątpliwe praktyki krakowskich hotelarzy

2007-11-14, 11:43:44

Zbierają więcej rezerwacji, niż jest miejsc w hotelu, a potem upychają gości na peryferiach. Klientom wmawiają, że w pokoju pękła rura, albo że został zdemolowany. Tak niektórzy krakowscy hotelarze walczą o maksymalne zyski – czytamy w Gazecie Wyborczej.

O procederze kilku krakowskich sieci hoteli i hosteli informowali zdegustowani goście. Opowiadali o przede wszystkim o tzw. overbookingu, czyli dokonywaniu przez hotele większej liczby rezerwacji niż posiadanych miejsc. To znany sposób w świecie, ale na szeroką skalę w Krakowie dotąd spotykany rzadziej.

Gość, który dokonał rezerwacji, przyjeżdża do hotelu i dowiaduje się, że w pokoju, w którym miał zamieszkać, właśnie pękła rura albo został ostatniej nocy zdemolowany podczas hucznego wieczorku kawalerskiego Anglików. Nie jest to prawda. Pokoje są zupełnie w porządku tylko już ktoś w nich wcześniej zamieszkał. Tzw. jeleniowi proponuje się więc nocleg w innym, należącym do sieci obiekcie, zazwyczaj w innej dzielnicy lub - co gorsza - na peryferiach. Klient nie ma wyboru i zgadza się, zwłaszcza, że na swój koszt hotel transportuje go tam autem.

Wedle informacji gazety overbooking stosuje nagminnie przynajmniej kilka hoteli, hosteli i pensjonatów w centrum. Nie tylko tych, które przyjmują rezerwacje za pomocą internetu, ale też tych z bookingiem telefonicznym. Zdarza się, że zmęczonych i zdenerwowanych gości wiezie się nawet na... Ruczaj czy Dąbie, do obiektów o wiele niższym standardzie. Poszkodowanym stratę czasu i humoru rekompensuje się darmowym lunchem.

- Opłaca się. Warto mieć 100-procentowe obłożenie. Wielu szefów lubi, gdy ich hotele są jak upchane śledziami beczki i premiują za to menedżerów. Nieważne, gdzie przenocują goście. Może nawet u konkurencji. Ważne, że u siebie wyciska się maksymalny zysk - mówi pracownik hotelu w pobliżu Rynku.

Narastanie zjawiska overbookingu w Krakowie potwierdza Jacek Czepczyk z Małopolskiej Izby Hotelarskiej "Gremium". - Pojawiło się wiele hoteli, które szukają tylko obłożenia i zysku, nie zwracając uwagi na fatalną renomę wśród klientów, która za tym idzie - komentuje w rozmowie z "Gazetą". I ostrzega, że tego typu proceder to broń obosieczna. - Pewien renomowany hotel w centrum reklamował się hasłem: "U nas nigdy nie ma wolnych miejsc". Myślę, że wielu potraktowało to wezwanie na serio, ale całkiem możliwe, że się na tym przejadą. Będziemy z tym walczyć - zapowiada.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków - 13.11.2007 r.



www.hotelinfo24.pl