Europejczyk nie daje napiwku

2008-03-08, 09:02:07

Nowojorscy właściciele restauracji z zadowoleniem witają tłumy europejskich turystów, którzy zjeżdżają tam, zwabieni wynikającymi ze słabości dolara niskimi kosztami pobytu. Inaczej patrzą na to nowojorscy kelnerzy: na ich opinię wpływa notoryczna niechęć tej grupy gości do dawania napiwków – czytamy w Gazecie Prawnej.

Rekordowa liczba europejskich turystów przybywa do USA od czasu, gdy dolar zaczął gwałtownie tracić na wartości wobec euro. Jednak mimo to, wielu Europejczyków nie decyduje się na tradycyjny napiwek w wysokości 15-20 proc. rachunku – skarżą się kelnerzy i barmani.

- Mają pieniądze na wszystko, zamawiają wielkie butle wina, ale jest jeszcze ta druga strona ich obecności. To uderza w podstawy dochodów ludzi - mówi sommelier przed modną restauracją na Manhattanie.

Z jego opinią zgadza się Bruce Leggett-Flynn, Brytyjczyk z urodzenia, który prowadzi restauracje w Nowym Jorku i na Florydzie. - Ten problem był od dawna, ale teraz stał się istotny, bo z Europy przyjeżdża tak dużo ludzi - mówi.

Wiele restauracji ucieka się do drukowania przypomnień na dole rachunku, wraz z sugerowaną kwotą napiwku. W wielkich jadłodajniach jest to problem jeszcze bardziej drażliwy, bo tam takie nadruki mogą wyglądać na natręctwo.

- W Europie bycie kelnerem to zawód i restauracja takiej osobie płaci jak profesjonaliście. Tutaj to zajęcie, jakie się wykonuje, czekając, aż trafi się coś lepszego, albo będąc w szkole - mówi David Kelsey, prezes South Beach Hotel and Restaurant Association

Niektóre restauracje na Florydzie radzą sobie z tym kłopotem, drukując symbol euro na rachunku.

Choć kelnerzy narzekają, że ich „załatwiono”, szefowie są wyraźnie zadowoleni z tej zagranicznej inwazji, zwłaszcza że gospodarka wyraźnie zwalnia.

Źródło: Gazeta Prawna – 7.03.2008 r.



www.hotelinfo24.pl