Plajta zagląda do schronisk

2007-01-15, 09:36:50

Brak śniegu i mrozów to olbrzymie straty dla jednych i spory zysk dla innych. Z obawą w przyszłość patrzą właściciele górskich schronisk i wyciągów narciarskich. Więcej pieniędzy zostanie w kieszeniach mieszkańców i w gminnych kasach, którzy dostają o połowę niższe rachunki za ogrzewanie.

Brak śniegu i mrozu to przekleństwo dla branży turystycznej. W Karpaczu i Szklarskiej Porębie część styczniowych rezerwacji w pensjonatach została odwołana. – Przyjazdy odwołują turyści indywidualni, którzy nie wpłacili zaliczek za pobyt. Nie wycofują się grupy zorganizowane, bo najczęściej przyjeżdżają do nas na konferencje i śnieg nie jest im potrzebny – mówi Robert Szczepaniak, manager w hotelu Corum w Karpaczu. – Jest dużo mniej telefonów z prośbami o nowe rezerwacje – dodaje Aneta Kubiela z biura turystycznego w Szklarskiej Porębie.

Największe straty poniosą dzierżawcy górskich schronisk. Mirosław Godyń, gospodarz Strzechy Akademickiej kilka tygodni temu miał wyprzedany komplet miejsc w schronisku do 15 kwietnia. Teraz przyjazdy w styczniu odwołały wszystkie grupy, które przyjeżdżały do niego na szkolenia narciarskie. – Co roku organizuję pobyty dla grup studenckich z Akademii Wychowania Fizycznego. Muszą zaliczyć kurs narciarski, a nie siedzieć w schronisku – tłumaczy Godyń.

Na turystów pieszych także nie ma co liczyć. Choć w Kotlinie Jeleniogórskiej pogoda jest dobra, w górach panują trudne warunki – szlaki są oblodzone, wieje silny wiatr. Do restauracji na Strzesze zagląda dziennie tylko kilka osób. Obiekt trzeba ogrzać i zapłacić 12 zatrudnionym w nim osobom. Miesięczne utrzymanie schroniska kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych. – Może się to skończyć plajtą – uważa Mirosław Godyń.

Magda Siemaszko, prowadząca mniejsze schronisko Samotnia, ma podobne problemy. – To najtrudniejsza zima od lat. Liczę, że spadnie w końcu śnieg, bo pójdziemy z torbami – tłumaczy.

Dzierżawcy schronisk liczą, że ich właściciel, spółka Sudeckie Hotele i Schroniska PTTK, jakoś wspomoże ich w kłopotach, np. umarzając im część czynszu. – Będziemy rozmawiali indywidualnie z dzierżawcami, ale umorzenie czynszu nie jest możliwe. Spółka też ma koszty. Musimy płacić podatki – tłumaczy Grzegorz Błaszczyk.

Gdyby wojewoda ogłosił stan klęski żywiołowej z powodu braku śniegu zobowiązania podatkowe mogłyby zostać obniżone. Jednak stan klęski zwykle ogłasza się, jeśli śniegu jest zbyt dużo.

Straty liczą też właściciele wyciągów. Kolej linowa w Karpaczu od świąt została uruchomiona tylko w dwa razy. W pozostałe transport turystów na Kopę uniemożliwiał zbyt porywisty wiatr. – Piętnastu naszych pracowników przychodzi codziennie i zaraz idzie do domów. Mimo że nie ma dla nich zajęcia, musimy im płacić – tłumaczy Waldemar Dracheim, dyrektor Miejskich Kolei Linowych.

Gospodarz tras w kompleksie Śnieżka tylko na prąd zasilający armatki śnieżne wydał ponad 10 tys. zł. Śnieg spłynął zanim zjechali po nim narciarze.

Źródło: Gazeta Wrocławska – 11.01.2007 r.

 



www.hotelinfo24.pl