Witamy wszystkich zainteresowanych.
Opiszemy tu perypetie związane z przyjęciem organizowanym w Hotelu Welskim w Ciborzu.
Chcieliśmy zorganizować spokojne przyjęcie weselne trwające nie dłużej, niż do północy, a drugiego dnia w ramach poprawin ognisko/grilla na świeżym powietrzu.
Zdecydowaliśmy się na ten hotel w marcu, ponieważ pani manager wraz z szefem kuchni przedstawili nam wizje wiaty grillowej o pow. 150m kwadratowych z oświetleniem, grillem, zamykanymi ścianami w razie niepogody. Miała być gotowa już na majówkę, żeby obsługiwać wielkie rzesze klientów, którzy rzekomo odwiedzają to miejsce.
Kiedy okazało się, że w połowie czerwca wiata nie jest gotowa, właściciel osobiście obiecał, że wiata będzie gotowa w ciągu kilku tygodni mówiąc, że nie mamy się o to martwić, ponieważ mieli przejściowe kłopoty.
Wiata oczywiście nie została ukończona nawet w połowie. Obsługa hotelu chciała zorganizować mimo wszystko przyjęcie na placu budowy. Brak dojścia do wiaty, ścian, zadaszenia i wielka hałda ziemi przy wiacie, a nawet brak prądu nie były żadnym problemem, żeby wpuścić tam gości. Szybko wybiliśmy im ten pomysł z głowy, więc zamiast poprawin na świeżym powietrzu, wszyscy musieliśmy znów siedzieć w tej samej sali.
Jak się później okazało, był to tylko początek perypetii…
Pani manager zwolniła się, a na jej miejsce zatrudniono nową, która nic nie mogła poradzić na to, że ustaliliśmy cenę soków Cappy na 5zł/l i podała nową cenę 9zł/l.
Opiekunka do dziecka naszych przyjaciół wg. Ustaleń miała kosztować 200zł/noc, niestety pani manager chciała zmienić ustalenia na stawkę 50zł/h.
Teren wokół hotelu był w ogóle nie przygotowany na tego typu przyjęcie. Trawę koszono w czasie, kiedy wjeżdżaliśmy już z gośćmi na teren hotelu. Liści spod drzwi i innych śmieci niestety nie zamieciono. Po urokliwym momencie przywitania chlebem o solą i toaście szampana weszliśmy na salę. Ta niestety nie była przygotowana na przyjęcie gości – klimatyzacja wyłączona, okna otwarte. Skutek był taki, że na sali był piekarnik, a w nim osy, z których jedna użądliła jedno z gości. Mąż świadkowej musiał uczyć obsługę hotelową, jak włączać klimatyzację, która niestety była zagrzybiona (jedno z gości ma alergię na grzyby z klimatyzacji).
W czasie przyjęcia obsługa totalnie nie ogarniała stołu. Brudne, puste naczynia stały godzinami, a o wszystko trzeba było prosić niedoświadczoną obsługę osobiście. Jak się później okazało, cała obsługa została wymieniona na dwa tygodnie przed przyjęciem, o czym jedna z Pań wesoło nas poinformowała.
Kiedy wjechał tort wiadomo: wszyscy radość rzeczywiście był smaczny, ale powiem szczerze, że zwykły okrągły tort składający się z trzech biszkoptów, bitej śmietany i maksymalnie jednego opakowania borówek (trochę mało) nie powinien chyba kosztować 220zł. Dodam tylko, że wg. ustaleń miał być tort z borówkami i innymi owocami, których zabrakło.
Niestety byliśmy w między czasie świadkami tego, jak właściciel hotelu krzyczał na panią manager na recepcji nie przejmując się gośćmi (Proszę Pana. Takie sprawy proszę załatwiać na zapleczu) i późniejszej kłótni kilku osób z personelu między sobą.
Po przyjęciu, około północy usiedliśmy w lobby z kilkoma gośćmi, dzięki czemu mieliśmy okazję zobaczyć, jak właściciel wchodzi wraz z obsługą sprzątającą na salę po to, żeby mógł najeść się „naszym” ciastem, a rano zauważyliśmy, jak wynosi górę pasztecików podawanych do barszczu do swojego domu. Pasztecików niestety zabrakło dla gości w czasie poprawin (były pyszne).
Rano podczas śniadania perypetii ciąg dalszy… Wszyscy goście hotelowi częstowani byli jedzeniem z wesela. Na szwedzkim stole znalazłem plaster pomidora z centymetrową plamą pleśni, została podana woda gazowana zamiast niegazowanej z cytryną i miętą i do tego brudne szkło.
W ciągu dnia zamówiłem na barze mały napój sprite, jak się okazało był przeterminowany. Popielniczek po przyjęciu nikt nie ogarnął do późnego popołudnia.
Przed poprawinami pogoda się popsuła, zrobiło się burzowo. Na szczęście w hotelu jest agregat, o czym poinformowała nas właścicielka hotelu. Kiedy wszyscy zebraliśmy się na sali, zrobiło się znów wesoło, a za oknem szalała burza, okazało się, że owszem – agregat jest, ale niestety nie za bardzo działa wszyscy już się tylko śmialiśmy z tego wszystkiego, bo co nam pozostało? Co chwilę nie było prądu, a do pokoi wchodzi się przez czytniki, które nie mają akumulatorów. Obsługa próbowała wydawać klucze, ale zrobił się przy tym naprawdę niezły bałagan.
Kolejne wybryki ze strony hotelu, które wyniknęły w trakcie tych kilku dni:
Duży pies właścicieli, który niestety jest niezadbany (kleszcze wielkości paznokcia) wypuszczony luzem spaceruje po lobby i przy śniadaniu. Lubimy psy, nawet bardzo, ale w trakcie takiego przyjęcia powinny być zamknięte, o co wyraźnie prosiliśmy właścicieli, niestety to też zignorowali.
Brat Panny Młodej miał przez cały dzień wywieszoną zawieszkę z prośbą o posprzątanie pokoju, niestety nikt się nie pofatygował.
Pewna pani za to chciała posprzątać pokój świadkowej myląc się, że ktoś się z niego wymeldował i miała okazję podziwiać ją nago.
Obsługa nie podała żadnych serwetek na stół w czasie poprawin, obrusy były bardzo mocno wygniecione, co wyraźnie widać na zdjęciach. W toaletach w lobby brak ręczników, są tylko suszarki.
Hotel udostępnia gościom prasowalnię, która jest zagracona do granic możliwości, a hotelowe pranie piętrzy się w niej „po sufit”.
W piątek przed przyjęciem zabrakło dla gości ciepłej wody.
Hotelowa „siłownia” to cztery przyrządy postawione w korytarzu.
Nie dostaliśmy pokoju małżeńskiego.
Hotelowe otoczenie jest bardzo brzydkie, niezadbane, nieogrodzone.
Jeden z bukietów, które kupiliśmy na stół obsługa podprowadziła sobie na kontuar na barze.
Jeżeli chodzi o plusy wynikające z całej tej sytuacji, na pewno musimy wyróżnić Szefa kuchni. Jedzenie było w większości bardzo dobre.
Pani manager przywiozła dla nas sprzęt grający z domu. Pani Maju. Bardzo współczujemy, że musi Pani współpracować z takimi właścicielami, doceniamy Pani starania i dziękujemy.
Hotel był ładny, może kiedyś będzie też ukończony.
Może mielibyśmy odrobinę inne zdanie, gdybyśmy usłyszeli chociaż przeprosiny ze strony właścicieli, lub gdyby zaproponowali jakiś rabat, lub cokolwiek.
|