Zbankrutujemy -
skarżą się rozgoryczeni rumuńscy hotelarze. I nie będzie to wina złej pogody,
która odstraszy turystów, ale... mnichów z klasztorów nad Morzem Czarnym.
Zdaniem hotelarzy, prawosławni duchowni "kradną" im klientów mocno
zaniżając ceny – pisze Dziennik
A
chętnych na wakacje w prawosławnych klasztorach nie brakuje. Na dwa tygodnie
przed Wielkanocą wszystkie miejsca gościnne są już zarezerwowane i... nawet
opłacone.
Okazuje
się, że turystów do klasztorów przyciąga nie tylko to, że są położone w
pięknej okolicy nad Morzem Czarnym, ale także atrakcyjna cena. Trzy dni w
przytulnej ogrzewanej celi, z wyżywieniem, i świątecznym śniadaniem kosztuje
jedynie równowartość 40 złotych.
"To
dumping, dzięki któremu mnisi odbierają nam turystów" - twierdzą
hotelarze. Bo u nich noclegi są dużo droższe. Za trzy noce w hotelu o
niskim standardzie trzeba zapłacić pięć razy więcej niż u mnichów.
"Dlatego będziemy mieli niewielu gości na święta" - narzekają hotelarze.
Ale mnisi
odpowiadają, że to bzdury. Cen nie zaniżają, bo nie prowadzą żadnego biznesu
hotelowego. A do tego wcale nie przyjmują w klasztorach turystów, ale
pielgrzymów. "A to zupełnie inni klienci niż ci, których mają
hotelarze" - bronią się mnisi.
Źródło:
Dziennik – 22.03.2007 r.
|