Nienormowany czas pracy i zwykle stosunkowo niewielkie wymagania pracodawców - to największe zdaniem studentów atuty pracy w gastronomii – czytamy w Gazecie Wyborczej.
Bary, restauracje, fast-foody - to miejsca opanowane przez studentów - i to z obu stron lady. Nic dziwnego - o pracę kelnera, pomocy kuchennej, czy barmana nie jest trudno. Szczególnie ostatnio. - Bardzo wielu właścicieli restauracji poszukuje pracowników. Branża gastronomiczna mówi o problemie braku i dużej rotacji kadry. Zagraniczni pracodawcy kuszą naszych kelnerów i szefów kuchni, a ci chętnie ulegają, przede wszystkim ze względu na zarobki. Poza tym rynek lokali gastronomicznych w Polsce dynamicznie się rozwija, powstają nowe sieci restauracji, a te istniejące inwestują w kolejne placówki, więc wciąż potrzebne są nowe osoby do pracy. Największe zapotrzebowanie jest na kelnerów i kucharzy. Wśród wymagań dla tych ostatnich pojawia się często znajomość kuchni tureckiej, wietnamskiej, indyjskiej, koreańskiej, czy gruzińskiej. Ale restauratorzy szukają nie tylko pracowników wykwalifikowanych. Coraz częściej skłonni są zatrudnić osoby bez żadnego doświadczenia, ale pracowite, chętne do nauki. Zapewniają im udział w szkoleniach i kursach - mówi Małgorzata Burzec, redaktor naczelna branżowego portalu Horecanet.pl
I tu pojawia się szansa dla studentów. Brak doświadczenia, który zwykle dyskwalifikuje kandydata do innej pracy, w gastronomii, szczególnie w dzisiejszych warunkach, staje się dla niego niemal furtką. Ale tak samo jak nienormowany czas pracy często bywa też pułapką.
Tylko w styczniu i tylko w powiatowych urzędach pracy pracodawcy poszukiwali ponad 400 kucharzy, 261 kelnerów, ponad 200 osób do pomocy w kuchni, ponad stu barmanów i kilkunastu szefów kuchni. Jak podaje Horecanet.pl, w minionym miesiącu największe zapotrzebowanie na pracowników gastronomii odczuwalne było na Śląsku, w województwie pomorskim i w Małopolsce.
W całym kraju działa obecnie ponad 90 tys. placówek gastronomicznych, w tym ok. 8 tys. restauracji z obsługą kelnerską. Największe zagęszczenie restauracji jest oczywiście w województwie mazowieckim. Natomiast najmniejsza liczba tego typu lokali przypada na Opolszczyznę i województwo lubuskie. W sumie hotelach i restauracjach pod koniec minionego roku pracowało 103 tys. osób. Tyle dane oficjalne. Ile osób pracuje w tej branży "na czarno" trudno nawet zgadywać.
Z danych Horecanet.pl wynika, że zarobki w polskich barach i restauracjach, w zależności od klasy lokalu, wymagań i obrotów, wahają się w przedziale - od 1200 do 2500 złotych miesięcznie. Wyższe są zarobki kucharzy, ale oczywiście nie jest to regułą.
Źródło: Gazeta Wyborcza – 3.03.2008 r.
|
