Jeden z najbardziej znanych katowickich hoteli ma dwóch kierowników. Jednego wybrał wojewoda, a drugiego pracownicy. Obaj panowie dzielą wspólny sekretariat i starają się nie wchodzić sobie w drogę. Wojewoda, do czasu rozstrzygnięcia konkursu na dyrektora firmy, tymczasowo mianował na to stanowisko 58-letniego Jana Siemieniewskiego, który wcześniej pracował. Wyznaczył mu też pensję - 9 tys. zł miesięcznie. Problem w tym, że kadrowe z hotelu nie chcą podpisać Siemieniewskiemu umowy o pracę. Ich zdaniem, szefa powinna mianować rada pracownicza, a nie wojewoda. Dlatego rada wybrała własnego kierownika. Jest nim Andrzej Lidke, wieloletni pracownik firmy i do niedawna jej zarządca komisaryczny. Lidke ma nadzieję, że wszystko uda się wyjaśnić i że firma, w której przepracował ponad 20 lat, nie straci na tym zamieszaniu. Przyszłość hotelu widzi w prosty sposób: Prywatyzacja, a potem gruntowna przebudowa.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice – 23.05.2006
|