Jak grzyby po deszczu wyrastają we Wrocławiu kolejne hostele. Teraz jest ich 14, a jeszcze dwa lata temu był tylko jeden. Lada moment zostanie otwarty kolejny, przy ul. Kazimierza Wielkiego – czytamy w Gazecie Wrocławskiej.
Cieszą się one powodzeniem głównie wśród turystów zagranicznych. Nocują tam przede wszystkim młodzi Niemcy, Hiszpanie, Anglicy, Amerykanie, ale i coraz więcej Polaków.
Menedżerowie i właściciele hosteli przyznają, że noclegi u nich są alternatywą dla drogich hoteli, w których w dodatku często brakuje miejsc. Z drugiej strony, to lepsze rozwiązanie niż spanie w tanich schroniskach młodzieżowych o niskim standardzie. Poza tym są ulokowane w centrum miasta. - Przeciętnie nocleg u nas kosztuje o połowę taniej niż w średniej klasy hotelu, ale też standard jest niższy, łazienki są na korytarzu - mówi Izabela Sokalska z istniejącego od czterech miesięcy Cinema Hostel przy ul. Kazimierza Wielkiego.
W sezonie, który trwa od maja do września, za nocleg trzeba zapłacić na ogół od 40 do 60 zł, w zależności od liczby łóżek w pokoju.
W hostelu Mleczarnia (ul. Włodkowica), urządzonym gustownie w starym stylu, obok zwykłych pokoi są też eleganckie 2-osobowe - dla zamożniejszych klientów. Ciekawostką jest specjalny pokój tylko dla kobiet - z łazienką obok. Pozostałe są koedukacyjne, jak w większości hosteli.
W porównaniu do Krakowa - a tam właśnie zaczęły pojawiać się pierwsze w kraju hostele - w stolicy Dolnego Śląska hosteli wciąż jest niewiele. W Krakowie zarejestrowanych jest 70 takich placówek.
Źródło: Polska Gazeta Wrocławska – 8.05.2008 r.
|