Waldemar P. podróżował po Polsce koleją i mieszkał w luksusowych hotelach. Miał żelazną zasadę - za nocleg nigdy nie płacił. Wpadł w środę w nocy w gdyńskim Hotelu Kuracyjnym. Teraz mieszka w areszcie - także za darmo - donosi dodatek do Gazety Wyborczej z Trójmiasta.
57-letni Waldemar P. jest zameldowany w Ełku, ale - jak powiedział policji - w domu nie był od dawna. Kilka miesięcy temu rozpoczął podróż po kraju i nocował w najdroższych hotelach. W każdym spędzał kilka dni. - Facet ma wyjątkowy tupet - komentuje funkcjonariusz z Trójmiasta, który pracuje nad tą sprawą. - Meldował się na swoje prawdziwe nazwisko i pokazywał w recepcji swój dowód osobisty. Gdy przychodziło do płacenia za pobyt, dyskretnie znikał z hotelu, albo udawał przed recepcjonistą zawał serca. Trafiał wtedy do szpitala, z którego ulatniał się po paru godzinach. Waldemar P. wpadł w środę. Około godz. 1 w nocy funkcjonariusze z Gdyni zabrali go z trzygwiazdkowego Hotelu Kuracyjnego. Tym razem nie udało mu nikogo oszukać, bo recepcjonistka była czujna i wezwała policję. - Zniszczony przez życie pan. Na pewno nie wyglądał na milionera, ale zamówił jeden z najdroższych pokoi - opowiada pracownica hotelu.
Nie miał dowodu osobistego, tylko zaświadczenie, że mu go ukradziono. Sytuacja mogła wydać się podejrzana. Bardzo dziwię się, że w innych hotelach nikt nie miał podobnych skojarzeń - mówi Hanna Kaszubowska, rzecznik gdyńskiej policji
Policjanci, którzy przyjechali do Kuracyjnego, skojarzyli, że ich koledzy z Sopotu od kilku dni szukają mężczyzny, który nie zapłacił za noclegi w dwóch hotelach (ok. 1,5 tys. zł). Po przejrzeniu policyjnej bazy doliczyli się jeszcze kilkunastu podobnych oszustw popełnionych przez Waldemara P. na terenie kraju. Najprawdopodobniej ma on na koncie więcej przestępstw. - Przyznał się policjantom, że w maju za darmo mieszkał w warszawskim Mariocie i że oszukał recepcjonistę w czterogwiazdkowym hotelu w Wiedniu - mówi Kaszubowska.
Wczoraj Waldemar P. usłyszał zarzut usiłowania oszustwa na terenie Gdyni i trafił do policyjnego aresztu w Sopocie. Tam usłyszy podobne zarzuty. Grozi mu do 8 lat więzienia. Najprawdopodobniej odpowie przed sądem także za zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było. - Na komisariacie w Gdańsku zgłosił, że w pociągu skradziono mu dokumenty. Faktycznie zostawił je uciekając z sopockiego hotelu - dodaje rzecznik gdyńskiej policji
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto – 06.08.2008 r.
|