Niegdyś najbardziej renomowany hotel w regionie po 35 latach działalności opuszczą w piątek ostatni goście. Już nikt nie zamówi w restauracji móżdżku na grzankach ani chateaubriand. Po striptizerkach, hucznych rautach zostaną tylko wspomnienia i stare fotografie.
Hotel Silesia w Katowicach to już historia, padł ostatni bastion epoki PRL-u
Wczoraj słynna restauracja hotelowa działała jeszcze normalnie. Tu wciąż można było poczuć klimat tamtych lat: ściany wyłożone boazerią, sufit w kamyczkach, do tego ozdobne elementy z metaloplastyki i kilimy. Do stołów od 14 lat zaprasza Małgorzata Jeziorowska, kierowniczka sali. - Tak naprawdę to jestem starszą bufetową, ale w ramach restrukturyzacji dołożono mi obowiązków. Szkoda, że już kończymy. Tworzyliśmy w Silesii zgrany zespół, fajnie się tu pracowało, zawsze było wesoło, jak w rodzinie - mówi kierowniczka.
Jeziorowska wspomina, jaką kiedyś hotel miał renomę, bawiły się tu przecież elity. Jeszcze pod koniec lat 90. Silesia gościła narodowe drużyny piłkarskie Szwecji i Niemiec. Stałym gościem przez lata był tu Kazimierz Kutz. Pracownicy wspominają głowy państw, prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i wielu innych: Charles'a Aznavoura, Krystiana Zimermana, Czesława Miłosza, Josifa Brodskiego i Andrzeja Wajdę.
Lata świetności doskonale pamięta Wojciech Łuczak, kierownik gastronomii. - Za Gierka na Śląsku był boom inwestycyjny. Wtedy w Silesii bez przerwy coś się działo, a to wielkie rauty z okazji przyjazdu pierwszego sekretarza, a to prestiżowe przyjęcie z okazji oddania pieca martenowskiego w Hucie Katowice, w którym uczestniczył sam Aleksiej Kosygin, premier ZSRR - wspomina z nostalgią Łuczak.
Na zapleczu Łuczak ma stary album ze zdjęciami, archiwizuje menu, planuje wraz z synem stworzyć monografię poświęconą hotelowi. - O skali naszej popularności świadczą liczby: w restauracji było dwanaście rewirów, w bocznej sali zwanej malinową - cztery. Na jednej zmianie pracowało więc szesnastu kelnerów! Teraz wystarczy jeden - dodaje Łuczak. I wylicza dalej. - Dwóch kelnerów na room serwisie, czterech w barze nocnym, a gości kawiarni obsługiwało od sześciu do dziesięciu pań.
Łuczak miał pod sobą 150 osób, teraz zaledwie 30. Wspomina Małgosię, specjalistkę od kołdunów litewskich, które były rozchwytywane. Kawior, krewetki i raki serwowano nawet w najcięższych latach komuny.
W podziemiu Silesii działał pierwszy w Katowicach klub nocny, atrakcją był striptiz. Swoje wdzięki pokazywały Czeszki i Węgierki, bo Polkom nie było wolno. Grały dwie orkiestry, jedna w restauracji, druga w klubie.
Złote czasy skończyły się w połowie lat 90. - Firma Orbis skutecznie pracowała, żeby tak się stało. Te wszystkie trendy, które pojawiły się w żywieniu nie przekładały się na wzrost zysku, bo podniebienia nie da się oszukać - mówi Roman Sobala, kucharz od 33 lat.
- My, gastronomicy starej szkoły, byliśmy przeciwni robieniu dań z półproduktów, zup z proszku. Ludzie kiedyś znali się na sztuce kulinarnej, teraz ta znajomość jest żadna albo bardzo kiepska - ciągnie Sobala. Przed laty gość w restauracji miał do wyboru 80 drugich dań, 20 rodzajów zup, mógł nawet złożyć specjalne zamówienie, zdolni kucharze potrafili przyrządzić wszystko.
W hotelu nie ma młodych pracowników, ci już dawno zostali zwolnieni, przeważają osoby z kilkunastoletnim stażem. Sobala i Łuczak należą do najstarszych. - Całe nasze życie zawodowe jest związane z tym hotelem. Silesia to my - mówią, kiwając głowami.
Hotel ma na swoim koncie wiele sukcesów, kucharzy nagradzano na krajowych konkursach i zawodach. Silesia to jedyny hotel Orbisu, który na stałe zdobył sztandar przechodni prezesa GKKFiT-u (Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki). Była to prestiżowa nagroda za najwyższą jakość i najlepsze obroty dla hotelu w całym kraju. Placówka trzy lata z rzędu - 1973-75 - była w czołówce. Bolesław Kapitan, przewodniczący komitetu, wręczył sztandar ówczesnemu dyrektorowi Marianowi Płachcie.
Hotele orbisowskie były prestiżowym elementem turystki, do których zaglądali dewizowcy. Obok Hotelu Europejskiego w Warszawie Silesia miała najwyższy wskaźnik obcokrajowców. - Cenniki były różne w zależności od przynależności gościa do odpowiedniej kategorii. Inne były ceny dla KK, czyli gości z krajów kapitalistycznych, inne dla KDL, czyli krajów demokracji ludowej, jeszcze inne dla Polaków - wylicza Leszek Broda, recepcjonista.
Kilka lat temu hotel zmodernizowano, wymieniono windy, każdy pokój dostał elegancką łazienkę, wymieniono wszystkie okna. Jedynie meble w pokojach pozostały stare, jeszcze z lat 70. i 80. Wszechobecne wzorzyste wykładziny również zdradzają swoją zgrzebną, PRL-owską proweniencję. - W pewnym momencie ktoś o nas zapomniał. Wystarczyło pociągnąć modernizację dalej. Nie mamy klimatyzacji, meble są stare, przespaliśmy zmianę standardów - mówi z żalem Łuczak. Dlatego niegdyś czterogwiazdkowa Silesia pod koniec działalności miała tylko trzy.
Pracownicy mają jednak pretensje do firmy Accor, która przejęła Orbis. - Nikt z zarządu nie przyjechał do nas osobiście, dostaliśmy informację o zamknięciu hotelu mailem, ciągle nie wiemy, co dalej z Silesią - mówi Jeziorowska. Wśród pracowników krążą legendy, a to o wyburzeniu budynku, a to o jego sprzedaży.
- Polityka kadrowa francuskiego koncernu jest poniżej krytyki, przerzuca się dyrektorów z jednego krańca Polski na drugi. W ciągu roku, dwóch Orbis zniknie. I to po 80 latach! To kolejna polska marka z tradycją, o którą nie potrafiliśmy zadbać.- mówi Łuczak.
Dwa tygodnie temu zamknięto cukiernię, która cieszyła się dużą popularnością wśród katowiczan. Sobala zdradza tajemnicę jej sukcesu - Wszystko było z naturalnych składników.
Jeszcze w maju hotel obchodził 35-lecie, bardzo skromnie, tylko w gronie pracowników. - Nikt z zarządu nie przysłał nam nawet listu gratulacyjnego - mówi Łuczak. Pracownicy dostaną odprawy, część załapie się na przedwczesne emerytury. Każdy pójdzie w swoją stronę.
- Zarząd Orbisu jeszcze nie podjął decyzji, co dalej z budynkiem, rozpatruje różne możliwości - mówi Kaja Szwykowska, rzeczniczka Orbisu.
Hotel zamknięto z powodu kiepskiego stanu technicznego. Najprawdopodobniej budynek zostanie wyburzony. Accor planuje w najbliższym czasie zbudować w Katowicach dwa nowe hotele - Ibis i Etap. Architekt Tomasz Konior, zwycięzca konkursu na przebudowę śródmieścia, widzi w tym miejscu nowoczesny obiekt, który będzie wpisywał się w miasto, stworzy zamknięty kwartał.
Ostatnią noc w Silesii spędziło zaledwie 30 osób, większość ze 194 pokoi od dawna stoi pusta. Ruch w hotelu zdarzał się tylko w czasie wielkich imprez w regionie, najczęściej związanych ze Spodkiem. Klucze od pokoi ostatni goście oddadzą w piątek do godziny 12. Pracownicy popracują jeszcze do końca grudnia.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice – 14.12.2006 r. |