Wykorzystując lukę w prawie polsko-belgijska spółka Renalux zamierza postawić pod Tykocinem duży budynek, prawdopodobnie z przeznaczeniem na pensjonat
W pismach do gminy przedsiębiorcy wspominali jedynie o budowie siedliska, a nie hotelu. Dostali jednak zgodę na inwestycję od wojewódzkiego konserwatora przyrody.
Luka jest w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Siedlisko może zbudować każdy, kto posiada więcej ziemi w gminie, niż średnia wielkość gospodarstwa rolnego tamże. Jeżeli posiada wystarczającą ilość ziemi, nie obowiązuje go zasada dobrego sąsiedztwa - może więc postawić budynek o dowolnej powierzchni i dowolnym wyglądzie, niekoniecznie przystającym do sąsiednich nieruchomości.
- Takie jest prawo i zgadzam się z tym, że jest obarczone pewnymi błędami - przyznaje Mikołaj Nieścieruk, urbanista, który przygotowywał projekt decyzji o warunkach zabudowy dla Renaluksu.
Inwestycja spółki, zawiązanej przez polsko-belgijskie małżeństwo ma mieć około 4 tysięcy metrów kwadratowych. Budynek z wieżyczkami i dziedzińcem będzie wysoki na piętnaście metrów i stanie przy drodze wojewódzkiej. Jest to dodatkowo strefa krajobrazu chronionego doliny rzeki Narwi, na obszarze starorzecza i kawałku łąki. Według Anny Utko, wojewódzkiego konserwatora przyrody, nie było przeciwwskazań, żeby wydać pozytywną opinię.
Małżeństwo rzekomo kupiło pod Tykocinem około 16 hektarów gruntu. Możliwe więc, że docelowo zainwestują na całym swoim terenie. Zamierzają zbudować duży plac dla dzieci, a w przyszłości otworzyć hotel. Mają do tego prawo, bo są właścicielami gruntów - uważa jeden z pobliskich mieszkańców.
Alina Matysiuk-Stankiewicz, architekt z urzędu gminy w Tykocinie, wyjaśnia, że urzędnicy muszą zakładać dobrą wolę i nie mogą od razu podejrzewać inwestorów o łamanie prawa. - Ci ludzie złożyli wniosek o wydanie warunków zabudowy na budowę siedliska, połączonego z gospodarstwem rolnym, więc nie mamy podstaw, żeby im nie wierzyć - podkreśla Matysiuk-Stankiewicz.
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok – 18.12.2006 r. |